poniedziałek, 17 marca 2014

CORNER BURGER

Słowem wstępu, blog o trochę o jedzeniu, ale bardziej o przeżywaniu posiłku. No to czytamy!


CORNER BURGER
Kraków, ul. Dajwór 25

Jednym z plusów wracania z pracy z Olgą jest to, że sam bym pewnie był zbyt leniwy, żeby zboczyć z trasy po hamburgera, bo "piłam wczoraj piwko i teraz mi się chce". Jak pewnie sami rozumiecie, jestem ostatnią osobą, która mogłaby taki pomysł uznać za zły.Tak więc wylądowaliśmy w Corner Burgerze na ulicy Weźwór na Kazimierzu. 



Sama nazwa trochę antycypuje doświadczenie kulinarne. W końcu człowiek zamawiający dwa hambuksy, frytki i dwie kole za około 50 zł może spokojnie powiedzieć, że został zapędzony w kozi róg, gdy Pani za kasą mówi, że keczup do tego kosztuje złotówkę.
Co ciekawsze, również kucharz dodaje swoje dwa grosze, omamiając zmysły. I już nie tylko szósty zmysł janusza szaleje z powodu embargo na keczup, ale również świat staje do góry nogami, gdy dostaje się kanapkę, w której kluczowe elementy są na odwrót. 

Tak, tak, no bo przecież wiadomo, że każda cywilizowana kanapka jest odpowiednio zorganizowana wewnętrznie: masło, ser, POTEM SZYNKA, pomidor. Przykładowo. No i co tu zrobić jak podają hamburgera, w którym i pomidor i ogórek i w ogóle wszystko jest POD mięsem, a bułka wskazuje, że to jest dolna część kanapki? To trochę jak kotlet schabowy pod pierzyną z ziemniaków albo bułka zalana bograczem. No już koniec. Sama kanapa bardzo fajna, przede wszystkim wysłali kucharza na zwiady do Well Done i nauczył się, że cebula nie jest ważniejsza od mięsa. Reszta przyszła sama - wyrazisty, ewidentnie świeży ogór konserwowo-kwaszony (takie coś istnieje?) i soczysty bekon i ser zalane białym sosem paramajonezowym. Bułka nie za gruba, trochę za cienka, szybko moknąca, ale to już chyba standard, no tak się już dzieje. 





Frytki gorsze od tych z Well Done (tak porównuje, bo są dobre no i to ostatni punkt odniesienia) ale raczej z ziemniaków, bo znalazłem taką jedną z zielonym czymś z prawdziwej pyry. To świadczyło bezsprzecznie o tym, że ktoś wykorzystał ziemniaka do wyprodukowania frytki. Nawet jakoś pachniały. 
Co ciekawe, lokal trochę zyskuję tym, że mogłem zapłacić kartą Olgi i Pani mi nawet nie zwróciła uwagi. Jak wiadomo, to spory plus, bo przecież po pierwsze jak ja nie płacę to nie tuczy no i jakoś tak człowiek się czuje "do przodu, grosik do świnki".
Acha, i jeszcze jedno, dali na stół takie papiery do kuchni w rolce. Można było się konkretnie wytrzeć i sobie rzucić na tackę trzymając się jedną łapą za brzuszek.
Jeśli chodzi o ocenę, to mam kilka. Pierwsza: Nie wrócę, za ten keczup - chytry traci dwa razy. Druga: Na wynos szłoby. Trzecia: 6/10.




4 komentarze:

  1. Gratuluje decyzji i życzę sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam Moo Moo Steak & Burger Club na ul. Świętego Krzyża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w moo moo tez trzeba placic za dodatki i burgery sa tam bardzo przecietne weglug mnie i moich znajomych.

      Usuń
  3. Ale jak to, że nie ma więcej wpisów? Dotarłam tutaj i koniec?? BEZSĘSU!

    Świetny blog, genialne pióro, jestem z Krakowa, będę czytać. I jeść.

    OdpowiedzUsuń