wtorek, 28 października 2014

BUTA NIE ZJESZ


Pączusie,



Całkiem słusznie tęskniliście. Słusznie, bo mnie nie było i słusznie, bo być powinienem. Moja aktywność spadła do minimum, tzn. do wysłuchiwania kalumnii moje menadżerki Katarzyny. Sprawy obrały taki, a nie inny obrót, ponieważ ja bardzo przeżywam przesilenie jesienne. No i w nowym mieszkaniu jest telewizor, no i tyle pracy – tu posprzątać, tam coś przekąsić etc.

Pisanie to impuls. Takich impulsów jest więcej, gdy jest ciepło i człowiek może sobie pohasać. Takim impulsem może być także to, co dzieje się za oknem. Otóż nie wiem, czy zauważyliście, mamy klimat marsjański. Niebo jest w kolorze łososia, smogła nie opada i czuję się jak górnik w kopalni adamantium KWK Mars-1 na wielkiej marsjańskiej wyżynie Elysium. Jestem w kosmosie. Jak tu pisać o swojskim jedzeniu?

Dość wynurzeń. Trochę mi się nie chciało, trochę nie miałem kasy. Zrobimy tak – ja napiszę co robiłem, a Wy moje Sreberka, wybaczycie mi. Oddzielimy grubą kreską post od karnawału. A rzeczywiście pościłem. Co prawda na wakacjach obżarłem się jak knur po przeżytym Hubertusie, ale w Krakowie już gorzej, choć udało się jednorazowo uciec z domu do lokalu, który odwiedziłem nie pierwszy raz. 

Zresztą już od jakiegoś czasu chodzi za mną polecenie tego miejsca. Ze względów etycznych nie będę się wypowiadał w pełni o lokalu M22 na Marka, bo pośrednio przez moją Sympatię znam pana właściciela, jednak jedna rzecz zasługuje tu wyniesienie pod niebiosa.


Frytki! Frytki belgijskie i sosy w M22. Burgerownia na Marka jest chyba najciekawszym przykładem na to, jak dobry sos może zbudować danie. Wyobraźcie sobie, że do frytek można zamówić sos czosnkowy na maśle! No w to mi graj! Taki gracz zupełnie zmienia zasady gry – smażysz ziemniaka na tłuszczu wołowym i go sobie ubierasz w jaskrawy smoking czosnkowo-maślany. Trójkąt równoboczny zawierający w sobie wszystko co dobre pomiędzy wołem, żoną woła dającą mleko oraz ziemniakiem, po którym stąpa szczęśliwa łaciata rodzina. Do wyboru są też inne sosy, nota bene wszystkie robione z fajnych świeżych składników. Wszystkie polecam, nawet jak nie lubisz tych smaków. To nieistotne, wybrać należy ten czosnkowy. A z ciekawostek, wiecie, że mają w M22 takie trzymajniki na frytki? 






Tak jak wspomniałem, o M22 tylko częściowo napiszę. Nie wszystko naraz. Mogę jeszcze dodać, że na Szewskiej o 3 w nocy spada jakość kebaba w tym lokalu z fioletowym wystrojem. W sumie to ciekawy temat. Po co oni się na przykład pytają, jakie mięso tam wrzucić, skoro mogliby wydawać zestawy "najebus" w postaci standardowego kebaba najlepiej z frytkami w środku? To taka mała dygresja. 

Ok, to na tyle. Po przerwie nie można szaleć. Wiecie, że nie byłem w żadnej fajnej knajpce od tego czasu? No co robić, buta nie zjesz.

Tak sobie pomyślałem, że napiszę jeszcze o tym jak się objadałem w Grecji, ale to nie ma sensu, bo ja jestem lokalny i to mi wystarczy. A propos lokalności, myślicie, że hasła wyborcze „Jądro Otyłości – kiełbasę wyborczą zachowam dla siebie” albo „Jądro Otyłości – zadba o Was jak o własny brzuch” to dobre slogany? Ok, już nie będę się motał od tematu do tematu, po prostu stęskniłem się za Wami. Po świętach wrzucę notkę o tym, jak się światowo jada w pracy, bo niestety muszę pracować. Do tego czasu, trzymajcie się ciepło i nie zapominajcie, że ja piszę, tylko czasami w odstępach!



Burgerownia M22

Kraków, ul. Św. Marka 22