wtorek, 10 listopada 2015

PIZZA GARDEN - JĄDRO W PLENERZE oraz JEDZENIE O WŁAŚCIWOŚCIACH MEDYCZNYCH

Gdy tak w sobotę dumałem sobie, co tam u mnie słychać, nie umiałem się nadziwić, że od wieczoru wyborczego mam na stoliku te same paczki po czipsach i butelki po piwach. Tak się ładnie ułożyły, że żal sprzątać, doszedłem do wniosku. Dzień rozpoczął się nieciekawie - znowu zapomniałem o praniu w pralce, a suszarka nie poddawała się już metodzie „przesuń i pierdolnij mokre”. W takim świecie przyszło mi żyć. Nie ukrywam, że sam się prosiłem dzień przed. No, ale nie piszę o tym bez powodu. Na tłuste nie przychodzi ochota z próżni, a właśnie dziś chciałem zacząć od bardzo mrocznego aspektu krakowskiej gastronomii. 

Otóż przyszło mi zbadać perspektywy jedzenia o właściwościach medycznych tej Soboty. Zaczęło się od branczu w Kebabie pod 13tką na pl. Wolnica. Od jakiegoś czasu uznaję to miejsce za kebab dzienny. Rozróżnienie trochę jak w przypadku straży nocnej i dziennej - inne funkcje, inne problemy, z którymi trzeba się zmagać. Taki kebab dzienny jest bardziej ucywilizowany, wymuskany. Służy temu, by go zjeść na trzeźwo i coś z tego mieć. Na moje szczęście, bestii nie da się udomowić i kebab, nawet w wersji dziennej, spełnia funkcje lecznicze, o ile jest się w stanie przyjąć konsekwencje igrania z zawijanym potworem pełnym plasterków baraniny i sosu z ostrych papryczek. Mnie się udało - dostałem miłą anakondę pełną mięsa, mniej pełną sałaty, pomidora i cebuli. Do tego rozsądnej ostrości sos czerwony wymieszany z czosnkowym. Bestię zawijają w ciasto arabskie, co znaczy tyle, co gruba tortilla. Co nowego, w pozornie typowym zestawieniu? Nie było ogórka kiszonego/zwykłego, za co już powinni dostać kebabowy krzyż zasług. Do tego kompozycja składników była bardzo słuszna. Sosy pomimo tego, że typowe, zostały przygotowane z pomyślunkiem, tak że czuć mięso jak Bozia przykazała, a pozostałe składniki mogą uzupełniać smak. Dodatkowym atutem jest fajne ciasto arabskie, bo robi robotę o wiele lepiej niż tortilla z Biedronki. Acha. Można zamówić podwójnego kebaba - takie z dwóch ciast arabskich. Wygląda to jak dziki potwór z Amazonki i bardzo się boje nawet myśleć o potencjalnym kontakcie. Również dużym plusem jest miła, profesjonalna obsługa. Jak trzeba dadzą do spróbowania sos, wytłumaczą co i jak, doradzą. Niby nic, ale nie zawsze się zdarza, szczególnie w kebsach. 

No nic. Udało się przetrwać śniadanie. Poszedłem z kolegą Ryszardem na Spectre, by nastroić się przed drugim posiłkiem. Wiecie, życie międzynarodowego szpiega od życia łasucha nie różni się tak bardzo - i ten i ten nie mogą spocząć przed wykonaniem zadania. Nie wchodząc w wątki kinematograficzne, powiem tak: wpadliśmy na Bożego Ciała do Pubu Jan, takiego z rzutnikami, meczami i angolami. Liczyliśmy na coś tłustego i zdrowego na nasz stan i nie zawiedliśmy. Dostaliśmy serki, cebule, kurczaki, wszystko w garniturze z paniery i tłuszczów. O sałacie nie zapomniano - nie było jej w rękopisie-przepisie odnalezionym na kardiologii. Był jeszcze sos musztardowy. Relatywnie najbliżej spokrewniony z jakimikolwiek warzywem. Zalaliśmy się jeszcze piwem, podobno robionym na potrzeby lokalu. No i co ja wam mogę powiedzieć? Czy wiecie, czemu wilk tak wyje w księżycową noc? Albo dlaczego to akurat ser w panierce potrafi skraść serce młodego człowieka? Ja pozostawię te pytania Wam, drodzy Czytelnicy. Powiem tylko tyle, że się wyleczyłem, ale nie zabrałbym tam hipotetycznej sympatii na randkę, chyba żeby nalegała, to bym ją jeszcze ucałował. 






Ja się tak trochę czaję wokół tematu, bo czuję, że z perspektywy funkcjonalnej nie byłem tak naprawdę w żadnym lokalu przez ten weekend - zawsze jakoś tak wychodziło na pół gwizdka. Tutaj kebab, ale bez napoju i na szybko, tam tłuste serowe szmaty, bo lekarz kazał. Swoją drogą moi mili, jeszcze ostatnia ciekawostka przed konkretem Niedzielnym. Pewna młoda, rozpoznawalna literatka dała mi cynk, że w dimsumowni na Węgłowej wyprzedali pierogi i jest bardzo tłoczno. Serce rośnie myśląc, że im się udało. Może nawet wykupią Muzeum na pl. Wolnica i założą Pałac Smoka? 

Ok, tak ukradkiem przechodzę do konkretów. Wybrałem się na wspaniały spacer w niedzielne popołudnie, by dołączyć do moich kolegów Karola i Jakuba, który przyjechał do nas aż z Katowic! Okazało się, że coś przed sobą widziałem po trzech dniach, które nawet Majchrowskiego doprowadziły do jazdy tramwajem. 

No i tak się rozglądałem, analizowałem i doszedłem do wniosku, że trzeba powtórzyć letnie manewry Dzika i Kini - tzn. siedzenie nad bulwarami i jedzenie pizzy z Pizzy Garden! Moi szanowni koledzy zareagowali z entuzjazmem i pobiegliśmy ok. 15 w stronę Mostu Dębnickiego. Trochę nam serca zadrżały, gdy okazało się, że kolejka wychodzi jakieś 5 m na zewnątrz, ale na nasze szczęście, okazało się, że dotyczy tylko fanów siedzenia przy stoliku! A my moi drodzy bierzemy na wynos. Tak więc za radą Karola, wziąłem dwie najprostsze pizze na hasło Radosław i po 20 minutach dostaliśmy co trzeba. Myk w prawo nad Wisłę i siedzimy sobie tak pięknie kontemplując nasze listopadowe Chłopie lato nad bulwarami.







Jak to u mnie bywa z pizzą, po trójkąciku rozochociłem się jeszcze bardziej. Jadłem jak szalony. Cienkie ciasto z charakterystycznymi śladami po mące/piecu od spodu, pikantne salami na jednej z pizz połączone z sosem pomidorowym. Perfekcja w swej prostocie? Tak, jak ma być. Wchodzi do papy jak złoty pociąg w Góry Sowie. Promienie zachodzącego słońca muskają czubek trójkącika pizzy z szynką i pieczarkami (Karol chciał strasznie taką) i dzieje się najlepsze, co może przydarzyć się w trakcie jedzenia pizzy - Karol mówi, że już nie może i mogę jego kawałek! Nie dość, że bez kalorii i za darmo, bo to freeganizm, to jeszcze niespodziewanie! Czy to moje urodziny?!







Wiecie, tu w sumie nie ma co dalej pisać. Pizza Garden serwuje najfajniejsze pizze w atrakcyjnej cenie i można sobie je ładnie zjeść na bulwarach. Czego chcieć więcej? Tam ledwo składniki jakieś były, a i tak nas ten placek oczarował! Wiecie, jak było magicznie? Tak, że jak wracaliśmy to Wisła ustąpiła i odkryła filigranową oponę naprzeciwko tego Zamku. Czy to Paolo Coehlio? Nie, to Kraków po wietrze i pizzy!

Jeśli chodzi o podsumowanie, to Pizza Garden dostaje 9.5/10 za jedzenie na wynos, bo w środku nie byłem ze względów technicznych. Jeśli chodzi o samo jedzenie, bliskie perfekcji - takie ma być, w takiej cenie ma być, w takim czasie przygotowania ma być. To jest twarz profesjonalizmu. Resztę lokali z soboty zostawiam w poczekalni. Polecam wizytę, jeśli zależy wam na szybkiej szczepionce na kaca.

Kebab pod 13tką - pl. Wolnica 13
Pub Jan - Bożego Ciała 11

Pizza Garden - Marii Konopnickiej 11/1

4 komentarze: